poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział 3 „Obrót o sto osiemdziesiąt stopni"


   

Rozdział 3  „Obrót o sto osiemdziesiąt stopni”

Moi Drodzy

Przed Wami kolejny rozdział. Na razie może mało się dzieje, ale obiecuję, że w kolejnym zacznie się jakaś akcja. Szczerze mówiąc jestem z siebie dumna. Rozdział ma 6 stron.
Postanowiłam, że będę sobie wyznaczać jakiś termin, do którego wrzucę kolejną część opowiadania. W ten sposób Wy będziecie wiedzieć kiedy wchodzić, a ja będę miała motywację, żeby przyspieszyć odrabianie prac domowych i wykonywanie innych równie „pasjonujących” obowiązków. Tak więc:

03.05.2014 (trzymajcie, za mnie kciuki!)

KONIECZNIE ZOSTAWCIE PO SOBIE JAKIŚ ŚLAD.
Jakikolwiek. Może być tylko np. „Fajne” albo „Daj sobie spokój z pisaniem”
COKOLWIEK. Czekam.
Chciałam jeszcze tylko podziękować Wam za te ponad 300 wyświetleń. Pojawiły się dopiero trzy rozdziały, więc bardzo się z tego powodu cieszę.
Nie zanudzam Was więcej.

 Leviosa.

 P.S
Starałam się trzymać faktów, opisując historię Lupina, więc nie bijcie jeśli coś pominęłam.

 
  ***************************************************************************

     -Obudzić ją?
    -Niestety, chyba tak. Słońce już wstaje. Za chwilę trzeba będzie wracać...
Rzeczywiście. Powoli nadchodził świt.
James podszedł do śpiącej dziewczyny i lekko nią potrząsnął.
     -Hej. Wstawaj. Lily obudź się.
Żal mu było przerywać jej sen. Wyglądała tak słodko, choć najwyraźniej spała niezbyt spokojnie. Gdy tylko ją dotknął otworzyła oczy i spojrzała na niego przerażona.
    -Zostaw mnie!
Czyżby go nie poznawała ?
    -Lily to ja, James
Trochę się uspokoiła, ale po chwili wybuchła.
    -Co wy sobie wyobrażacie!!! Zwariowaliście?! To śmiertelnie niebezpieczne. Wilkołaki podczas przemiany są nieobliczalne. I jeszcze jesteście animagami! Z kolei to jest nielegalne, a ...
    -Dość.- Lupin podszedł do niej- Przestań.
Gryfonka cofnęła się przerażona gwałtownie pod ścianę.
    -Jesteś... jesteś... ty...jesteś-wydukała
    -Wilkołakiem- dokończył Remus- Tak wiem.
    -Odejdź! Nie podchodź!- drżącą ręką ścisnęła różdżkę i wycelowała nią w biednego chłopaka. Jednak za chwilę została rozbrojona, przez Pottera.
    -Evans spokojnie-nigdy nie widział, żeby tak się zachowywała-Wysłuchaj nas.
Spojrzał na nią, ale nie potrafił wyczytać z jej twarzy niczego oprócz strachu. Usiadł obok niej na podłodze i oparł się o ścianę. Jego przyjaciele zrobili to samo, choć nieco dalej od Lily. Przywilej siedzenia blisko niej miał tylko Potter.
    -To może ty jej powiesz?-spytał Lupina.
Ten skinął głową i zaczął swoją opowieść.
                                                                       
     
                                                               ****

    -Jak już za pewne zauważyłaś jestem wilkołakiem.-kąciki jego ust uniosły się w smutnym uśmiechu-Nie zawsze taki byłem. Miałem niecałe pięć lat. W sumie to na początku nawet nie wiedziałem co się stało. Po prostu leżałem sobie spokojnie w swoim pokoju, gdy nagle jakiś ogromny cień wpadł przez okno. Rzucił się na mnie i zatopił kły w mojej szyi. Najpierw poczułem ból, a potem dopadł mnie jakby paraliż. Nie mogłem się ruszyć. Nie mogłem krzyczeć...
Zaraz potem do pokoju wpadł mój ojciec. Jednak przybył za późno. Przeżyłem, ale zostałem wilkołakiem.
Nikt nie ma na to wpływu, choć czasem zdarza się, że do zakażenia nie dojdzie. Ale to są bardzo rzadkie i niewyjaśnione przypadki.
Potem nadeszła pełnia. Nic nie pamiętam. Obudziłem się w podartych ubraniach pośród kawałków mebli. Rodzice nie powiedzieli mi co zrobiłem w nocy. Długo szukali lekarstwa na moją chorobę, ale było to z góry skazane na porażkę. Nie ma żadnego antidotum na bycie wilkołakiem. Jak już cię ktoś ugryzie zostajesz nim na zawsze. Po roku przenieśliśmy się do miasta, bo nie chciano wzbudzać podejrzeń u sąsiadów, którzy powoli zaczęli snuć domysły na mój temat. Nie bawiłem się z dziećmi. Bano się, że komuś powiem, że się wygadam. Dlatego byłem samotny.
Mijały lata, aż dostałem list z Hogwartu. Ojciec się przeraził. Napisał do profesora Dumbledora jaki jestem. Ten z kolei powiadomił nas, że to nie stanowi problemu. Obiecał zapewnić mi dogodne warunki do przechodzenia przemiany...
Wreszcie dzień przed moim wyjazdem do szkoły, rodzice wyjawili mi, kto przyczynił się do mojego obecnego stanu. Fenrir Greyback. Miał jakieś porachunki z tatą i zemścił się na mnie.
Pojechałem do Hogwartu z postanowieniem, że nie będę zawierał żadnych przyjaźni, bo jak się wszystko wyda to znajomi mnie porzucą. Przez krótki okres się udawało, ale potem napatoczyli się ci tutaj-wskazał na Syriusza, Jamesa i Petera- i nijak nie można ich było odpędzić. Stwierdzili, że jestem samotny i ich potrzebuję. Mieli rację. Wszystko było dobrze, aż znowu nadeszła pełnia i musiałem jakoś dostać się do Wrzeszczącej Chaty. Powiedziałem, że moja mama jest chora i muszę ją odwiedzać co miesiąc. Ale szybko przestali mi wierzyć. Pewnego razu po prostu przyparli mnie do muru i wyciągnęli prawdę...
Strasznie bałem się, że mnie opuszczą. Kto by się chciał przyjaźnić z takim potworem? Jednak mnie nie odtrącili. Minęło trochę czasu i nadszedł piąty rok nauki. I nagle podczas którejś pełni kompletnie mnie zaskoczyli. Zostali animagami, ale to już chyba sama zauważyłaś. James jeleniem, a Syriusz psem, żeby mogli mnie jakoś opanować. Peter szczurem. W tej postaci mógł prześlizgiwać się między gałęziami i unieruchamiać wierzbę. Cała tajemnica tkwi w tym, żeby nacisnąć odpowiedni sęk na jej pniu. Przy nich moje przemiany były, o ile można tak powiedzieć, nieco bardziej... ludzkie. Stawałem się mniej agresywny, spokojniejszy. I tak to trwa. Już prawie dwa lata. A dzisiaj nie wiadomo skąd pojawiłaś się ty. Boże jakie to było głupie! Mogłem cię zabić! Na szczęście James miał głowę na karku i cię uratował. Tak do końca, to ja tego nie pamiętam, bo przecież w czasie przemiany tracę świadomość. Opowiedzieli mi- Spojrzał na nią z wyrzutem.

 
                                                                     ****  

 Obudziły ją promienie porannego słońca wpadające przez duże okna do dormitorium dziewcząt. Przetarła zaspane oczy i rozejrzała się po pokoju. Wszyscy jeszcze spali. Wyciągnęła spod poduszki pamiętnik. Skrzywiła się. Do tej pory uważała za żałosne, spisywanie swoich wspomnień i przeżyć na papierze, ale odkąd poznała tajemnicę Lupina zmieniła zdanie. Miała tyle zmartwień i kipiało w niej tyle emocji, że musiała się wygadać. Zamknęła oczy. Na powiekach niczym płomienie w ognisku zatańczyły wspomnienia.

                    *Lupin skończył opowieść. Wszyscy patrzyli na nią wyczekująco, a ona nie wiedziała, co ma powiedzieć. Jak w transie wstała i rzuciła na siebie zaklęcie kameleona. Spojrzała wyczekująco na Jamesa. Sama nie mogła stąd wyjść i on dobrze o tym wiedział. Wstał z westchnieniem i ruszył tunelem z powrotem do Wierzby. Peter unieruchomił ją i znaleźli się na błoniach. Tutaj ruszyła biegiem przed siebie, w kierunku zamku. Nikt jej nie zatrzymywał. Chyba wiedzieli, że potrzebuje samotności. Wpadła do dormitorium i rzuciła się na łóżko z płaczem.*

 Ocknęła się z odrętwienia. Od tamtej pory minęły trzy dni.
Drogi pamiętniku- zaczęła. Nie. Pisanie w ten sposób było dziwne. To tak jakby nie miała nikogo bliskiego. A ona miała. Skreśliła. Zamiast tego napisała: datę i porę dnia.

 
2 Lutego.1977 r.     Poranek

Dopiero wstałam. Znowu nie mogę myśleć o niczym innym niż o sytuacji Lupina. Wiem, że powinnam mu coś powiedzieć, ale nie wiem co. Myślę, że „Rozumiem co czujesz” będzie jakieś takie puste, bo przecież nie rozumiem. Nie jestem wilkołakiem i mam nadzieję, że nigdy nim nie zostanę. Unikam ich już trzy dni i myślę, że dłużej mi się nie uda. Jak nie ja to w końcu oni do mnie podejdą.
Zaczynam się zastanawiać, co do Jamesa. Trochę mnie to przeraża, ale chyba mi na nim odrobinkę zależy. Ale to prawie nic. Właściwie to nic nie znaczy. Na Merlina, boje się tego. Tylko, że tamtej nocy zobaczyłam w nim człowieka. Do teraz był strasznym palantem. Kimś w rodzaju kolekcjonera, który zbiera przyjaciół, nowe znajomości, jak przedmioty. Aż do teraz. Bo widziałam, że naprawdę zależy mu na Lupinie, Syriuszu i Peterze. Nie wiem co robić. To zagmatwane, ale właśnie tak jest.

 Westchnęła. To by było na tyle, jeśli chodzi o wyznania. Dziewczyna z łóżka obok- Bethy właśnie zaczynała się budzić. Przyciągnęła się i spojrzała na Lily zaspana.
    -Co robisz ?
    -Ja ?
    -A kto ?
    -Nic- Evans nie chciała być niegrzeczna, ale tak jakoś wyszło. Bethy prychnęła i usiadła.
    -Nie chcesz to nie mów-stwierdziła.

 
                                                                      ****

 Po śniadaniu poszła na eliksiry. Zawsze lubiła ten przedmiot. Może dla tego, że nie było w nim miejsca na zbędne ruchy i jakiekolwiek pomyłki? Był skomplikowany, ale trzymał się reguł i zasad. Pomyłka mogła grozić wysadzeniem w powietrze.

Weszła do klasy i od razu przywitał ją ciepły uśmiech profesora Slughorna. Pulchny nauczyciel właśnie skończył wypisywać na tablicy polecenie i zasiadł za biurkiem. Miał okrągłą twarz i wiecznie roześmiane oczka, choć Lily już nie raz widziała, jak z miłego, poczciwego starca zamienia się w strasznego plującego jadem smoka. Zajęła swoje miejsce. Nareszcie będzie mogła oderwać się od rzeczywistości. Żeby tylko James nie usiadł przy  tym samym stoliku. Merlinie błagam!
Niestety los chciał inaczej. James Potter wszedł do lochów, w których odbywały się eliksiry i zajął miejsce obok niej.
    -Cześć- zaczął nieśmiało.
Nie odezwała się. Niech ta lekcja się już zacznie. Żeby tylko się nie musiała odzywać.
     -Lily ? Słyszysz mnie ?
Proszę, proszę, proszę!
Tym razem miała szczęście.
    -Witam, witam. Do egzaminów zostało już wcale nie tak dużo czasu, jak się wam wydaje. Ale chyba wszyscy nauczyciele wam to mówią, nie powiedziałem nic odkrywczego. Dziś zmienimy trochę formę naszych zajęć. Będziecie losować jaki eliksir macie uwarzyć. Tak dla sprawdzenia. Po kolei podchodźcie do mnie po losy- klasa wydała głośny jęk, na znak protestu.
Lily ruszyła jako pierwsza.
Jak najdalej od Jamesa. Jak najdalej.
Wsunęła rękę w woreczek, który profesor Slughorn popchnął po biurku w jej stronę.

                                                             Eliksir miłosny.

To chyba jakiś żart. Eliksir miłosny ? Łatwizna. Tylko wolałaby coś, co ją bardziej pochłonie.
    -Panie profesorze, czy…
    -Żadnych zmian moja droga- uśmiechnął się.
Naburmuszona ruszyła na swoje miejsce.
    -Czy tylko panna Evans chce dziś zarobić punkty dla swojego domu? Podchodźcie losować, nie mamy całego dnia.
Gdy wszyscy wiedzieli już co mają uwarzyć profesor powiedział:
    -Na miejsca, gotowi, start ! Macie godzinę. Wszystkie brakujące składniki są w szafie.
 Lily z zapałem zabrała się do swojego zadania.

 -5 płatków irysów (najlepiej zebranych o północy)
-skórka pomarańczy
-korzenie mandragory
-zarodnik paproci
-wrząca woda


 Powoli powstawał wywar. Nabierał perłowego koloru, a para z kociołka unosiła się charakterystycznymi spiralami. Minął wyznaczony czas.
    -Popatrzmy- powiedział Slughorn i ruszył na przechadzkę po klasie. Zatrzymywał się przy każdym, raz dłużej, raz krócej, niektórych pochwalił, a na innych tylko spojrzał z politowaniem.
Doszedł do jej stanowiska.
    -Amortencja. Znakomicie poradziła sobie pani z tym zadaniem. Ach jaki piękny zapach.
    -Co pan czuje ?- zapytała.
    -A to mój sekret- uśmiechnął się i zrobił tajemniczą minę- 15 pkt. dla Gryffindoru. Gratuluję.
 W pewnym momencie, zupełnie niespodziewanie, w rogu klasy rozległ się huk, a z kociołka jednego z uczniów zaczął unosić się cuchnący dym.
    -Co się dzieje ? Kto próbował dodać jeszcze jakiś składników do swojego elksiru ?-zapytał czerwony ze złości profesor, bo było jasne, że właśnie to było przyczyną wybuchu- Proszę spokojnie opuścić pomieszczenie-wydał polecenie- Nie mam pewności, co do skutków wdychania tych oparów.
Na nic się zdały nawoływania Slughorna do zachowania spokoju. Wszyscy rzucili się do drzwi prowadzących na korytarz, bo nikt nie chciał następnego dnia obudzić się z twarzą pokrytą czyrakami, lub drugą parą uszu.
W związku z zamieszaniem, jakie powstało w czasie „akcji ewakuacyjnej” nikt nie zauważył, że pewien uczeń ukradkiem zabrał trochę Amortencji uwarzonej przez Lily…

 
                                                                      ****

Ślęczeli nad książkami od godziny. Znajdowali się w bibliotece. W zasadzie James zaciągnął ich tam tylko dlatego, że to właśnie tu najczęściej można było spotkać Lily Evans. A on musiał z nią porozmawiać. Problem polegał na tym, że go unikała. Zresztą nie tylko jego. Chciał jej wytłumaczyć tę całą sytuację, która wydarzyła się we Wrzeszczącej Chacie.
Coś oderwało go od tych myśli. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że przy ich stoliku stanęła właśnie Lily.
    -Możemy porozmawiać ?-zapytała nieśmiało.
Wstał i poprowadził ją w bardziej ustronne miejsce, gdzie szanse, że ktoś podsłucha ich rozmowę były znikome. Zaraz za nim pojawił się Syriusz, Lupin i Peter.
Wzięła głęboki wdech.
    -Chciałam was przeprosić. Chodzi mi o to, że się nie odzywałam. Chyba musiałam to wszystko przemyśleć. Oczywiście nikomu nie powiem-Zapewniła, a jemu kamień spadł z serca. Raczej nie podejrzewał jej o to, że komukolwiek zdradzi ich mały sekret, ale zawsze lepiej mieć pewność- I chciałam też powiedzieć, że mi przykro-Zwróciła się do Lupina- Nie wiem, przez co przechodzisz, ale żałuję, że trafiło właśnie na ciebie. Gdybym to była ja chyba nie zdobyłabym się na odwagę, żeby podzielić się tym z…- zawahała się. Nie powiedziała tego, ale między nimi, jak jakaś straszna wieść zawisło ciężkie imię SEVERUS- …komukolwiek- dokończyła.
James dopiero teraz zauważył jaka jest spięta. Nerwowo mięła w ręku skraj swojej bluzki i wyłamywała sobie kostki. Przyjrzał się jej jeszcze dokładniej. Miała lekko podkrążone oczy. Czyżby nie mogła spać ? Malinowe usta zacisnęła w wąską kreskę. A teraz patrzyła na niego tymi swoimi pięknymi zielonymi oczami. Powinien coś powiedzieć ? Chyba tak.
Odchrząknął.
    -Dzięki, że to powiedziałaś. Lupin…
    -To ja dziękuję. Przede wszystkim za to, że nikomu nic nie powiesz. To dla mnie ważne- przerwał mu Lupin
Syriusz spojrzał znacząco na swoich towarzyszy.
    -Chodźcie chłopaki-powiedział, włożył ręce do kieszeni i skierował się w stronę, z której przyszli- James dołączysz do nas ?
Potter popatrzył na niego z niedowierzaniem, ale ten tylko ledwo dostrzegalnie skinął głową w stronę Lily.

                                                                       ****

 Czemu za nimi nie poszedł ? Ona chciała już sobie iść. Schować się pod kołdrą w dormitorium i odreagować nerwy czekoladą z „Miodowego Królestwa”. To była jej taka mała słabość. Czekolada. Najlepsza na smutki, wszelkiego rodzaju problemy i przede wszystkim na doła. A dziś chyba miała doła. Nie objadała się słodyczami. Potrafiła zachować rozsądek, ale pod łóżkiem, w tajemnicy przed koleżankami trzymała mały kuferek słodkości.
    -O czym myślisz ?-zupełnie zapomniała o obecności Jamesa.
    -O niczym ważnym
    -Wiesz, co mnie zastanawia ?- zapytał, ale chyba było to tylko pytanie retoryczne. Nie oczekiwał odpowiedzi- Czemu wtedy za nami poszłaś ?
    -Ja…-nie wiedziała, co ma mu powiedzieć. Chyba nie powinna mówić, że tak naprawdę chciała ich przyłapać. Że chciała na nich donieść. Ale zanim zdążyła dobrze zastanowić się co robi słowa same zaczęły płynąć z jej ust- Tak szczerze mówiąc chciałam was przyłapać- Spłonęła rumieńcem- Bo widziałam, jak co miesiąc się gdzieś wymykacie i pomyślałam, że może w końcu się dowiem, gdzie.
Uśmiechnął się. Jednak nie był to drwiący uśmiech. Raczej ciepły i miły.
    -Widzisz w jakie się wpakowałaś kłopoty ? Mogłaś zginąć- dodał z wyrzutem.
    -Ale żyję
    -Swoją drogą to naprawdę dziękuję, że porozmawiałaś z nami. Lupin bardzo się gryzł, że cię tak przestraszył.
    -Tylko on ?-zapytała nieśmiało, zerkając na niego.
    -Dobra. Syriusz i Peter też- spojrzał na nią łobuzersko.
    -A ty ?-Spłonęła rumieńcem.
    -Ja chyba najbardziej.
Przyjrzała mu się dokładnie. Czarne włosy, na które lampy w bibliotece rzucały złote cienie. I oczy, które patrzyły na nią badawczo. Był przystojny. Aż dziwne, że do tej pory tego nie zauważała. Tylko, że do tej pory zadawała się tylko z Severusem. Razem mogli całymi dniami wymyślać przezwiska i obelgi dotyczące Jamesa.
Teraz to się zmieniło.
Wyciągnął do niej rękę. Spojrzała na niego niepewnie.
    -No chodź, przecież nie gryzę.
    -Skąd mam to wiedzieć ?-zapytała śmiejąc się.
    -Musisz mi po prostu zaufać.
    -Warto ?
    -Warto.
Ujęła jego dłoń, ciepłą i trochę twardą. Pomyślała, że to pewnie od ściskania rączki miotły. Przecież był szukającym.
Objął ją w tali. Chyba trochę zbyt długo przytrzymał tam rękę, po czym przesunął ją w górę i poklepał Lily po plecach.
    -Myślisz, że moglibyśmy zostać przyjaciółmi ?- zapytał.

Zastanowiła się. Nie ma tak dobrze. Potrzyma go w niepewności. Ale całe jej plany wzięły w łeb, gdy poczuła, jak ze śmiechu trzęsie mu się klatka piersiowa przyjemnie ją łaskocząc.
    -No nie bądź taka Evans!
I choć czuła, że od teraz jej życie wykona obrót o sto osiemdziesiąt stopni odpowiedziała:
    -Myślę, że tak.



Rozdział poprawiła Natalia ♡

 

25 komentarzy:

  1. nie czytam na ogół historii, które nie są dramione, ale naprawdę dobrze piszesz; świetnie się czyta, historia jest wciągająca... brakuje mi trochę humoru, który kojarzył mi się z huncwotami, ale jeszcze wszystko przed tobą, początek świetny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Co do humoru, to postaram się poprawić :) Dopiero zaczynam.

      Usuń
  2. Zapraszam na mojego bloga o Dramione :)
    Mam nadzieję, że wpadniesz i przeczytasz :)
    Dziękuję, jeśli wyrazisz swoją opinię na temat opowiadania :)
    http://jednoczesniedwieosoby.blogspot.com/
    Pozdrawiam i zapraszam na 5 rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na pewno poczytam :) Ale byłabym też wdzięczna za opinię, na temat mojego opowiadania ;)

      Usuń
  3. Nie rozumiem za bardzo tej płaczliwości Lily i jej kilkudniowego milczenia. I jeszcze moim zdaniem powinnaś ukazać charakter postaci. Lily zawsze wyobrażałam jako silną kobietę o miękkim sercu, a James'a jako dynamicznego i pewnego siebie chłopaka. Mam nadzieję, że coraz bardziej będziesz zaskakiwać i wprowadzisz trochę intrygi w ich życie. Przekonają się, że nie jest tak łatwo, co to, to nie. Popracuj jeszcze, aby też te drugoplanowe postacie miały te swoje pięć minut (np. reszta huncwotów, u których brakuje mi humoru i talentu do sprawowania kłopotów). Tak to jest dobrze i życzę dużo inspiracji i weny twórczej. Dobrze, że piszesz, bo wtedy trenujesz swój warsztat pisarski. Za to najbardziej lubię blogi. Pisz dalej i się nie poddawaj. Pozdrawiam

    P.S.
    Jeśli chcesz popracować nad wyglądem to jest dużo przysłowiowych "szabloniarni", które robią szablony na zamówienie. Jeśli chcesz sama zrobić swój wygląd bloga, jest dużo na ten temat instrukcji i porad w internecie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam i zostawiam ślad xD Fajny, ale brakuje mi Huncwotów i ich humoru :c Zapraszam do mnie na prolog :) http://druga-polowka-lily.blogspot.com/
    Pozdrawiam i życzę weny
    Lily

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozwiewam wątpliwości, co do Huncwotów :)
    Humor powoli staram się wprowadzać, więc ma nadzieję, że będzie tylko lepiej, ale dzięki za uwagi, bo teraz wiem, co poprawić i nad czym popracować.
    Natomiast intrygę zamierzam wprowadzić już od następnego rozdziału i mam nadzieję, że się spodoba.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytam bardzo rzadko coś, co nie jest Dramione, fanfiction z nowymi osobami lub co *jest* w czasach Huncwotów. Nie wiem czemu, ale jakoś mnie to nie pociągało... Jednak od niedawna, przez pewien blog, przekonałam się troszkę do tych starych czasów i przeczytałam ten rozdział ;)
    Czasami brakuje mi przecinków, tam gdzie powinny być kropki lub tam gdzie zazwyczaj się je stawia. Troszkę Lily wydaje mi się... inna? Bardziej bojaźliwa i... może płytka? Zawsze wyobrażałam sobie ją jako odważną i silną, nie jak bojącą się dziewczynę taką jaką ją tu ujęłaś. Brakuje mi również głębszych opisów tego co widzi, co inni widzą i co czują. Gdy się takie rzeczy czyta, jest o wiele lepiej. Także rozdziały są takie niezbyt rozbudowane. Akcja dzieje się bardzo szybko, aż zbyt. Jest dopiero trzeci rozdział, a on już ją kocha i ona go kocha. Jednak dobrze się czyta i przyznam, że nie jest tak źle. W większości o czym napisałam to są błędy, bo niestety... nie umiem pisać zbytnio o plusach rozdziału.
    Pamiętaj o opisach. Opisy to podstawa! ;)
    Pozdrawiam!
    Lil

    ~ Zapraszam do mnie, mile widziane komentarze.
    http://always-expecto-patronum.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Fajny
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    .
    Nie... Nie umiem tak krótko :D
    A więc tak. Niezwykle podoba mi się Twój styl. Bardzo jasno piszesz te... no... Myśli! Właśnie... myśli...
    Trafiłam tu przez bloga Mammaris, a Ty trafiłaś na bloga Mammaris dzięki mnie! Więc trafiłam tu dzięki... mnie? Ok. To dziwne. Ale do rzeczy!
    Bardzo rzadko czytam blogi o tematyce potterowskiej, chociaż (oczywiście) przeczytałam całą serię i uważam się za znawczynię. Na prawdę! Wszystkie części czytałam, co najmniej, po pięć razy, a filmy znam tak, że jak je jeszcze raz oglądam, to mówię razem z aktorami ;P Nie wiem czemu nie odpowiadają mi takie blogi...
    Ale z Twoim jest inaczej! Jak już mówiłam, bardzo podoba mi się Twój zapis myśli *myśl... Co łączy gawrona i sekretarzyk? Oj... Za dużo Alicji w Krainie czarów, sorry :'(*
    W całą historię wciągnęłam się bardzo szybko. Interpunkcja, co prawda, czasami woła o pomoc, ale przecież dopiero zaczynasz :D Wszystko jest logiczne i PRAWIE zgodne z książką... Ale nie znalazłam tu nic, co by mnie bulwersowało (czytaj: Jakichś okropnych zmian).
    Śmieszy mnie strasznie to zdjęcie w tle. Harry jest na nim takim grubaskiem ^^
    Co tu jeszcze... A! Humoru trochę brak... Przepraszam! Wybacz mi! Wiem, że już zwracano Ci na to uwagę i powiedziałaś, że będzie lepiej, ale musiałam, po prostu musiałam, to powiedzieć, bo jest to jedyna rzecz, która mi się naprawdę nie podoba. Ale to można poprawić, i mam nadzieję, że w następnych rozdziałach będzie lepiej! ;P
    Brak mi też trochę opisów, ale to też łatwo poprawić i też wiem, że to już było mówione... Ale nie jest źle... :)
    Tak oto zyskałaś nową stałą czytelniczkę! ( nie, żeby Cię to bardzo obchodziło, ale... I tak się cieszę! *głupawka po bubletea XD*)

    Pozdrawiam,
    Spite

    P.s.: Mogłabyś dodać opcję "obserwatorzy"? Czy jak to tam było...
    P.p.s.: Przepraszam za nieogarniętość tego komentarza, ale jakoś tak wyszło... Mam nadzieję, że ogarniesz go i zrozumiesz o co mi chodzi... ;P

    Dobra! Naprawdę już kończę! Nie zanudzam! Pa, pa!!!

    Pozdrawiam po raz ostatni i weny Ci życzę,
    Spite

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej
    Co do tych opisów, to miałam już poruszyć sprawę wczoraj, w odpowiedzi na komentarz Lily Lielitch, ale komputer postanowił się zawiesić. No i co zrobisz ? Nic nie zrobisz.
    Tak więc też to zauważyłam i nawet chciałam poprawić, ale rozdział został już opublikowany i nie za bardzo mogłam coś zmienić. Tak wgl to bardzo wielkie dzięki za wszystkie uwagi, bo wiem, co jeszcze trzeba poprawić :)
    P.S
    Co do interpunkcji to te wszystkie cholerne przecinki wciąż mi się mylą...
    A może znasz kogoś, kto miałby ochotę sprawdzać rozdziały ?

    OdpowiedzUsuń
  9. Super! Na prawdę, masz talent. No po prostu nie mam słów. Jedyna rzecz, do której się przyczepię (przecież do czegoś muszę!), dlaczego James mówi do Remusa po nazwisku? Nie mogę tego ogarnąć XD
    Zapraszam na rozdział 7. do mnie :*
    http://moonlightmemoriesbymeganlunarismoony.blogspot.com/2014/04/rozdzia-7.html
    Megan Lunaris Moony

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jakoś tak sobie mówi :D Może chodzi to, że byłoby za dużo powtórzeń ?

      Usuń
  10. Nie wiem gdzie to napisać, bo nie masz nic w stylu "spamu", więc dodam tutaj.
    Zapraszam Cię na mojego nowego bloga o Młodym Pokoleniu, którego zaczęłam pisać. Jest dopiero prolog, ale chcę żeby każdy wyraził swoją opinię nawet na jego temat. Mam nadzieję, że zostawisz komentarz i zostaniesz moją stałą czytelniczką ;) Oto link: http://nowe-pokolenie-hogwart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Mam nadzieję, że ty też zostaniesz moją stałą czytelniczką :)

      Usuń
  11. jedyne co mnie razi, jest to, że często, przed znakiemzapytania stawiasz spację. Co do fabuły jes w porządku. Co prawda nieco inaczej sobioe wyobrażałam Lily, ale w końcu to twoje opowiadanie i to ty nadajesz jej charakter.
    pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  12. Niestety musze powiedzieć, ŻE TO JEST ŚWIETNE :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Już wiem jaka jest tu nieścisłość! Severus nazwał Lily "szlamą" na 5 roku, zaraz po SUMach. Mimo wszystko nadal mi się podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. Już wiem jaka jest tu nieścisłość! Severus nazwał Lily "szlamą" na 5 roku, zaraz po SUMach. Mimo wszystko nadal mi się podoba ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie wydaje mi sie,zeby Lily i Snape wymyslali calymi dniami obelgi o Jamsie, rozmowa ze wspomnien ksiecia polkrwi swiadczy (moim zdaniem) ze byl to swego rodzaju temat tabu miedzy nimi. Ale podoba mi sie bliskosc jaka im nadalas, ze nie zbagatelizowalas tej przyjazni.

    OdpowiedzUsuń

Lydia Land of Grafic